wtorek, 30 września 2014

Fioletowe kwiaty

Yargh piracka braci!
Powiem Wam, że czasem i mnie udaje się czymś zaskoczyć. I tu pytając pewnego jegomościa o to, co chciałby ode mnie dostać za haft (o który dopytywał się już od dłuższego czasu), ten wskazał właśnie na ten, nad którym obecnie pracuję, czyli na wzór Fioletowych kwiatów z przeznaczeniem do powieszenia do sypialni. :) Nie mam co prawda wrzuconego tu wzoru, także musicie cierpliwie poczekać, aż go skończę, aby zobaczyć jego efekt końcowy. ;)

Póki co zrobiłam tyle, ile widać na poniższym zdjęciu. :)

Myślę, że jeszcze chwilę mi zajmie jego skończenie, ze względu na mnóstwo "zadań pobocznych", o których będę opowiadać "po drodze". ;)



niedziela, 28 września 2014

Częstochowa

Hej ho, hej ho! :)
Ostatnio wraz z koleżankami odwiedziłyśmy Częstochowę - to był mój pierwszy raz w tym miejscu, i muszę stwierdzić, że samo miasto nie robi na mnie dobrego wrażenia, ale za to część sakralna, a i owszem. Aby zobaczyć obraz Matki Boskiej Częstochowskiej wybrałyśmy się do Kaplicy Jasnogórskiej, a tam trafiłyśmy akurat na mszę świętą ślubną, gdzie ksiądz stwierdził przy ołtarzu, że nie istnieją takie rzeczy jak przypadek. Wszystko jest zaplanowane już z góry, i to, że trafiłyśmy tu akurat tego dnia i to akurat na mszę ślubną, jest znakiem od Boga, że błogosławieństwo tego dnia otrzymane właśnie w tym miejscu sprawi, że i my będziemy szczęśliwe w związkach. Jako, że jestem osobą, która zawsze twierdzi, że "widocznie tak być musiało", to stwierdziłam, że słowa kapłana potwierdzają tylko to, co obecnie wyczynia się w moim życiu hehe... ;)


Jako, że flesh nie był tam dozwolony, a ludzi na mszy był ogrom i stałam dość daleko, także jakoś zdjęcia pozostawia wiele do życzenia, ale mimo wszystko przypomina mi o tym, że dobre rzeczy przytrafiają się ludziom, którzy do nich dążą i ich szukają. Także słowa, które usłyszałam z filmu "Mateusz Grzesiak - Motivation Speech" z Youtuba, a podesłanego mi przez Cap'n Carlosa Sharkbaita, mówiące, że nawet kiedy życie zaczyna nam się walić, powinniśmy wstać z łózka i po zajściu do łazienki, stanąć przed lustrem, i nawet jeśli musimy zrobić to na wymuszonego, to uśmiechnąć się do siebie w lustrze i powiedzieć samemu sobie na głos, że "Dziś będzie zajebisty dzień" i z takim nastawieniem wyjść z łazienki, a potem z domu. Z czasem zauważymy, że mimochodem coś się zaczyna zmieniać w naszym nastawieniu i naszym życiu, i każde poranne uśmiechanie się do lustra sprawia nam coraz mniej trudności, a nawet zaczyna nam się podobać.. :) Testuję to już od jakiegoś czasu i muszę stwierdzić, że z takim nastawieniem łatwiej jest mi wstawać rano, mimo jesienno-smętnej obecnie pogody (wg większości zrzędzących Polaków... bo ja tam lubię deszcz), chodzić do pracy, czy uśmiechać się do plugawych ;) petentów, próbujących odreagowywania na mnie swoich problemów.

Także z papieskim pozdrowieniem... Wierzmy, że będzie dobrze, a pewnego dnia tak będzie. :D



piątek, 26 września 2014

Naleśniki kawowe

Na oślizgłe wnętrzności krakena! ;)
Tradycji musi stać się zadość i w piątek (chociaż raz w miesiącu, co wynika ostatnio z braku czasu) naleśniki muszą pojawić się na moim stole! Aye! :D
Tym razem pomyślałam, że w sumie zawsze robię jakiś naleśniki tradycyjne pod twaróg, dżem, masło orzechowe albo jakieś na słodko z jabłkami lub innymi owocami, czy na ostro ze szpinakiem, mięsem, pieczarkami czy kapustą. Postanowiła więc wreszcie spróbować tych tak zachwalanych przez koleżankę NALEŚNIKÓW KAWOWYCH z twarogiem.

Przepis jest taki sam jak na normalne naleśniki, tyle że dodaje się do ciasta 3  łyżeczki kawy rozpuszczalnej i 3-4 łyżki kakao. Przełożenie zrobione z twarogu wymieszanego z małym jogurtem naturalnym (bądź śmietaną) i osłodzone cukrem waniliowym. Cała reszta jest bez zmian.
I muszę przyznać, że w sumie to miła odmiana, jednakże jak dla mnie ciast było ciut za gumowe. Oczywiście jako że uwielbiam naleśniki, poprawię ciasto następnym razem i na bank będzie smacznie.:)

Także warto spróbować!
Smacznego!!! :)


środa, 24 września 2014

Domowy słonecznikowy chlebuś pszenno-żytni na drożdżach ! :D

Arrrgh!
Wszem i wobec oznajmiam, że pierwszy raz z życiu udało mi się zrobić CHLEB PSZENNO-ŻYTNI ZE SŁONECZNIKIEM DOMOWEJ ROBOTY, na drożdżach co prawda, bo nie posiadam zakwasu, ale mimo wszystko mega smakowy. ;)

Kurdę, jak do niego przysiadłam, to wtręboliłam chyba z połowę jedząc go tylko i wyłącznie z masłem. Chyba muszę zacząć robić częściej takie smakołyki. :)

Przepis na chleb znalazłam na stronie "Smakołyki Bereniki". :D


niedziela, 21 września 2014

Sałatka twarogowa inaczej

Yarrr!
Muszę przyznać, że podróże kształcą. Np. będąc ostatnio w Lublinie, zostałam zarażona przez moja "teściową" pomysłem na SAŁATKĘ TWAROGOWĄ zrobioną tak, że ja chyba nigdy na taki pomysł bym nie wpadła. I tak oto moje codzienne kanapki do pracy smakują mi wakacjami (no może nie do końca, a na pewno przywołują wiele miłych wspomnień z niedawnego urlopowania). :)

Chcecie spróbować? :)
Przepis jest niezwykle prosty i szybki w wykonaniu.


Gotujecie jajka (ilość sztuk uzależniona od gustu - u mnie 3-4), studzicie je i kroicie w kostkę. W misce rozdrabniacie twaróg (tu musi być twaróg - klinek, z kostki - jak wolicie, byleby twaróg), dodajecie do niego tyle majonezu, aby był on odpowiednio "lepki" (niektórzy wolą suchy twaróg, ja zaś wolę wilgotniejszy, żeby dobrze przywierał do kanapki), następnie krocie świeżego ogórka w kostkę oraz siekacie szczypior (iloś zależnie od gustu). Doprawiacie twaróg pieprzem i solą, wrzucacie do niego jajka, ogórka i szczypior i dobrze mieszacie. 
Ta da! Gotowe! :D 
Teraz pozostaje już tylko smakowita konsumpcja. 
Twarożek jest rewelacyjny zarówno do mięsa, jak i żółtego sera. Nawet sam, jedynie z chlebem i masłem, smakuje wybornie.


Smacznego!!!


Ps. Judyś podziękuj jeszcze raz mamie za przepis. :)


piątek, 19 września 2014

International Talk Like a Pirate Day

Ahoy you sea scum! ;)
Today be International Talk Like a Pirate Day! :) 

Arrrgh! This be what "Tiggers like best." : P Once again, people at work look at me from under t' bull think "is walkin' and talkin' t' herself - some crazy", and here t' pure simple joy o' bein' a pirate this one day o' t' year. And how can you not enjoy freedom o' speech, when even t' calendar persuades t' this. ;)


Wanna try? Which "Ahoy!" do you prefer? Join t' debate :P

Or maybe you want t' create a new phrases? ;)

Och come one - we all can speak like a pirate! :)
Best o' all? People who doesn't understand will think we be weird! ROCK ON - weird means awesome, means PIRATE! :P

ARRRGH!!!


środa, 17 września 2014

Jarmark Jagielloński - 2014

Yarrr kamraci!
Zapuściłam się ostatnio (jeszcze w sierpniu) w odmęty Lubelszczyzny i przypadkiem trafiłam tam na Jarmark Jagielloński. Jakież było moje zdziwienie, kiedy to przemierzając uliczki Lublina w towarzystwie moich kochanych dziewczyn, usłyszałam w oddali tak charakterystyczny dźwięk moich ukochanych dud. :) Och, momentalnie znalazłyśmy się na placu głównym, a tam grał sobie w najlepsze zespół Hollóének Hungarica". Oto fragment ich występu.


Mój telefon okazał się nie tyle paskudny, że zaraz po tym utworze, padł, także tylko tyle udało mi się nagrać. :/ Cóż, tak to już jest z tą złośliwością rzeczy martwych.

Ale za to wieczorem można było dodatkowo potańczyć na specjalnie stworzonej do tego celu scenie, w bardzo klimatycznym wydaniu. :)

Poza zwiedzaniem Lublina, po raz kolejny, odpoczywałam sobie na trawce w jego okolicach. Podziwiałam tez pracę twórczą mamy mojej Judy. Kurczę, ma kobieta talent. Robić tak cudne witraże jak te poniżej, toż to prawdziwa sztuka. Sami zobaczcie. :)

Mimo, że to już mój kolejny raz w Lublinie, to nie ma to tamto, zawsze przywiozę sobie i moim bliskim  z niego jakieś pamiątki - a co! :) Tym razem był to magnes, który wiąże się z tamtejszą legenda o czartach obradujących w zamku królewskim oraz ...
... piracki kufel - podarunek od Judy. :)

I tak oto spędziłam tam kilka naprawdę przyjemnych dni. 
Dziękuję za gościnę kochana moja!!! ♥



niedziela, 14 września 2014

Pierś z kurczaka po pirrracku ! ! !

Arrrgh!
Nie ma to jak zrealizować wyznaczony przez siebie plan w stosunku do weekendowego obiadku. I tak oto moje trzewia na powrót poznały smak PIERSI Z KURCZAKA PO PIRRRACKU!!! :D

Przepis na nie znajdziecie w moim dawnym poście, a mówię Wam, że naprawdę warto spróbować tego rarytasu. ;)


Smacznego!!! :)

środa, 10 września 2014

Żono moja . . . ♥

Arrrgh!!!
Judyś, kochana Ty moja! :) Dziś z racji Twoich urodzin chciałabym życzyć Ci tradycyjnie szczęścia, zdrowia i miłości, a także mnóstwa uśmiechu i pogody ducha na co dzień, wielu niezapomnianych przygód, powodzenia w realizacji każdego podjętego przez Ciebie działania oraz wiele wytrwałości w dążeniu do obranego przez Ciebie celu. :)

Wiesz, że... more than words. ♥

STO LAT JUDY!! :)



niedziela, 7 września 2014

Ciasto z malinami

Harrr harrr harrr!
Nie ma to jak babcia! Koniec lata, a tu takie zaskoczenie z jej strony, kiedy to dostałam od niej w prezencie końcówkę malin z jej ogrodu. :) I jak tu jej nie kochać? :D  Postanowiłam część skonsumować "na surowo", a resztę wykorzystać kulinarnie. ;) I oto powstało naprawdę proste i super smaczne CIASTO Z MALINAMI. :)

Składniki:

  • 4 jajka
  • 1 szkl. cukru
  • 2 szkl. mąki pszennej
  • 1 i 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 25 dkg magaryny
  • maliny
  • 1 łyżka mąki pszennej

Przygotowanie:
  1. Margarynę rozpuścić i ostudzić. 
  2. Białka ubić na puszystą masę. 
  3. Dodać cukier i dalej ubijać.
  4. Dodać żółtka. 
  5. Następnie dodać mąkę wymieszaną z proszkiem do pieczenia.
  6. Na na koniec dodać margarynę. Dokładnie wymieszać.
  7. Maliny opruszyć mąką i dodać do ciasta.
  8. Piec ok 45 minut w piekarniku nagrzanym do 180 °C.

Smacznego!!! :)



piątek, 5 września 2014

Śpiworek na zimę jest ! ☻

Arrrgh!
Wystarczy tylko coś publicznie zaproponować, a już chętni się znajdują hehehe... ;) I tak oto wystarczyło wrzucić post "Keep calm . . . and carry yarn" i zaproponować zrobienie komuś etui na telefon, a już pierwsza chętna osóbka jest. I tak oto na specjalne życzenie mojej kochanej Judy powstał ten oto kolorowy szydełkowy śpiworek.
Z duma przyznaję, że zostało on zrobiony w super ekspresowym tempie (jak na mnie oczywiście). :D 

Komuś jeszcze? ;)


środa, 3 września 2014

"Piernik wiśnią wypchany"

Ahoy marynarze! :)
Ponownie dzielę się w Wami przepisem na jakiegoś łakocia. ;) Jako, że ostatnio mam znów chęci na pichcenie, także akcje "ja w kuchni" znów wróciły u mnie do łask. Na początku wakacji, jakoś niechętnie spędzałam tam czas i przygotowanie jakiegokolwiek posiłku było traktowane u mnie jako forma przymusu, bo w końcu coś zjeść trzeba. Na szczęście "ozdrowiałam" kulinarnie i garnki podskakują na palnikach, a ciasta pieką się w piekarniku hehehe ;)
I tak oto tym sposobem wyczarowałam tym razem "PIERNIK WIŚNIĄ WYPCHANY". ;)

Składniki:
  • 3 szklanki mąki 
  • 1 szklanka cukru
  • 1 szklanka mleka
  • 1/2 kostki miękkiej margaryny
  • 2 jajka
  • 1 słoiczek dżemu wiśniowego (najlepiej domowej roboty) :)
  • 1 torebka przyprawy korzennej do pierników
  • 1 łyżka ciemnego kakao
  • 3 łyżeczki sody

Przygotowanie:
  1. Jajka utrzeć z cukrem.
  2. Cukier, margarynę i jajka utrzeć. W osobnej misce wymieszać mąkę, przyprawę, sodę i kakao. Do utartej masy dodawać na przemian sypkie składniki.
  3. Następnie dodać rozpuszczoną i ostudzona margarynę, a następnie mleko (należy przy dodawaniu mleka patrzeć na konsystencję, żeby ciasto nie było za rzadkie).
  4. Ciasto dokładnie utrzeć.
  5. Wylać na blaszkę wysmarowanej tłuszczem i posypanej bułką tartą.
  6. Wstawić do nagrzanego piekarnika i piec w temp. 180 °C do "suchego patyczka".
  7. Gdy ciasto wystygnie, przekroić je na 2 placki.
  8. Dolny posmarować kremem - tu poszłam na łatwiznę i dodałam gotowy krem z paczki.
  9. Na krem wyłożyć wiśnie z dżemu.
  10. Przykryć górnym plackiem, delikatnie docisnąć.
  11. Piernik można też polać polewą czekoladową (u mnie jej zbrakło, także pozostała wersja bez polewy :P).


Smacznego!!! :)


poniedziałek, 1 września 2014

Parówki w cieście na ostro

Yarrr!
Jakoś przez ten okres urlopowy całkowicie oderwałam się od mojego bloga. Pora nadrobić zaległości i podzielić się z Wami moimi nowymi kulinarnymi odkryciami oraz tym co udało mi się zobaczyć i zdobyć w tym miesiącu. Zacznę od przepisu, który strasznie mi się spodobał. Jego wykonanie jest nie dość, że naprawdę proste, to i efekt końcowy jest naprawdę smaczny. Oto PARÓWKI W CIEŚCIE (w mojej wersji na ostro)! :)

Składniki:
  • 5-6 szt. parówek
  • ok. 50 dkg mąki pszennej
  • 2,5 dkg drożdży świeżych
  • 100 ml ciepłego mleka
  • 70 g margaryny
  • 1 jajko
  • 1 łyżeczka soli
  • 1 łyżeczka cukru
  • pieprz, papryka słodka, papryka ostra!, czosnek, majeranek


Przygotowanie:
  1. Zrobić rozczyn - drożdże, cukier i odrobina mleka rozprowadzić w miseczce z 1 łyżką mąki i pozostawić do wyrośnięcia.
  2. Masło stopić.
  3. Do wyrośniętego rozczynu dodać jajko (najlepiej żółtko, a białko zostawić do posmarowania na wierzch ciasta), i po kolei wyrabiając ciasto z każdym składnikiem, dodać mąkę z przyprawami, mleko i margarynę.
  4. Porządnie wyrobić ciasto, żeby z łatwością odchodziło od ręki i odstawić, przykrywając miseczkę ściereczką, pozostawić do wyrośnięcia.
  5. Ciasto rozwałkować.
  6. Każdą parówkę owijać w ciasto i kroić na małe kawałki.
  7. Kawałki ułożone na blaszce posmarować białkiem.
  8. Piec w piekarniku ok. 20 minut w 180 °C.


Smacznego!!! :)



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...