To były moje pierwsze święta, których tak naprawdę nawet nie "posmakowałam". Już w lany poniedziałek, za samego rana, musiałam wybyć z rodzinnego gniazdka udając się na wojaże do "ukochanego" przeze mnie miasta, którym jest nasza stolica. :/
I tak oto zamiast siedzieć z rodzinką i cieszyć się chwilami w ich obecności, musiałam zapakować się w auto i wraz ze znajomymi odbyć boleśnie długą, bo aż 10-cio godzinną podróż. Masakra! Czułam się prawie jak te jajka wielkanocne... ja oczywiście to te usmażone ;)
No, ale wracając do rzeczy - podobno wszystko co dobre szybko się kończy. Mam nadzieję, że chociaż Wasze święta były udane i spędziliście ja tak, jak chcieliście. :)
Pozdrawiam Was serdecznie wraz z moim czarnym kamratem. ;)
-Cassi-
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz