Jako, że i nas - prawdziwych piratów - męczy od czasu do czasu jakaś niedyspozycja, zostałam oficjalnie oddelegowana na chorobowe... i tak oto gnije w łóżku czekając na rychłą poprawę kondycji pirackich kończyn i odwłoka. ;)
Jak to często w życiu bywa, z pomocą zawsze przybywa mi wówczas ukochana mama. :D I tym razem mnie nie zawiodła. Nie dość, że wsparcie "pokarmowe" okazała, oraz ciepło matczynego serca, to jeszcze podarowała mi kompana w niedoli na poprawę humoru. :) Oto on! Nie kto inny, tylko Prosiaczek hehe...
I jak tu jej nie kochać. Jak nic, jak wrócę do pracy, to ustawię go sobie obok komputera, aby mi przypominał o tym, że nigdy nie ma tak, żeby nie było lepiej.
Dziękuję Mamuś! ♥
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz