Swego czasu udało mi się wreszcie wypróbować przepis na MUFFINKI Z GUINNESSEM i wraz z Trendy Hannibal Scarrem i "Machete" Laszlo Drakiem testowaliśmy jak smakują owe, zachwalone wszem i wobec, muffinki [przepis znalazłam na stronie Muffinkarni].
Powiem Wam, że wolę jednak to piwo w tradycyjnej wersji, jednakże... tu muszę przyznać oficjalnie, że są one niesamowicie lekkie, puszyste i takie aż wręcz aksamitne. Rozpływają się w ustach, pozostawiając po sobie lekką nutkę zapachową Guinnessa, bo w samym smaku, nie jest on już tak wyczuwalny. Zauważyłam także, że podczas ich pieczenia ciasto należy wlewać jedynie w połowie foremki, ponieważ jeżeli ciasto wyrośnie choćby ciut ponad papierek, to próbując je z niego wyjąc, muffinka pęka u góry, przez co traci na atrakcyjnym wyglądzie.
Podsumowując powyższą recenzję z wypieku, muszę przyznać, że jakby zjeść te muffinki z jakimś pyszniutkim guinnessowym kremem, to nie miałabym na co narzekać. :P
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz