Po ponad 3 miesiącach ograniczania spożywania słodyczy, mój piracki słodkogłód wreszcie dał o sobie znać na tyle, że aż mnie coś skręcało, żeby wszamać jakiegoś łakocia. ;)
Szybki przegląd szafek i wynalazłam w nich gotowe spody do babeczek, galaretkę o smaku tropików (niezła była), suszoną żurawinę i zwykły serek waniliowy (typu Danio) i tak oto po chwili (potrzebnej na zastygnięcie galaretki) konsumowałam pyszniutkie babeczki.
Jakże miło jest usiąść na osłonecznionym balkonie, chapnąć babeczkę w garść, zapakować ją do ust i wreszcie poczuć ten, tak bardzo upragniony, słodki smak. :P
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz